Rany Dawida nie
były zbyt dokuczliwe i goiły się w miarę szybko. Dzięki temu mogli utrzymywać
wciąż takie samo tempo, jak przez ostatnie dni. Posuwali się naprzód,
przebywając puszczę, lecz nie napotkali już na drodze żadnego poważniejszego
niebezpieczeństwa. Robili częste postoje, nie tylko po to, by odpocząć, ale
także by zapolować na drobniejszą zwierzynę. Przydawał się tu zwłaszcza łuk
Bezimiennej, w używaniu którego stawała się coraz lepsza.
Dziewczyna wciąż
nie zagadała Dawida, gdzie tak dobrze nauczył się posługiwać mieczem i skąd
znał nazwę ptaka. Ona sama, choć posiadała sporą wiedzę na temat puszczy, o
crinconie nie wiedziała nic – dopóki nie zobaczyła go na własne oczy.
W całym
zamieszaniu ostatnich dni zupełnie zapomniała o mapie, którą w pośpiechu
wrzuciła do plecaka. Wyjęła ją teraz, starając się rozeznać, gdzie się znajdują
i dokąd idą. Jednak… Na tym kawałku pożółkłego papieru nie było miejscowości
Awran, choć w momencie pakowania się była tego całkowicie pewna. Nie mogło jej
się przywidzieć. Ktoś podmienił? Mało prawdopodobne. Przeszukała mapę
dokładnie, od góry do dołu, od lewej do prawej, ale zapisana kursywą nazwa
zniknęła, wyparowała… Pokazała mapę Dawidowi, bazgroląc na kartce kilka słów
wyjaśnienia zajścia. Ten zmarszczył brwi i zastanowił się przez chwilę, upewniając
się, że na pewno sobie tego nie wymyśliła. Widocznie jej nie wierzył.
Popatrzyła na niego z gniewem.
– Przecież ja nie kłamię!
– Jasne, jasne. Przecież to nie mogło sobie zniknąć ot tak.
Rzuciła w trawę
notatnik i odwróciła się, nie wiedząc już, co ma zrobić, by przekonać swojego
chłopaka, że mówi prawdę. Ten złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie,
obejmując mocno ramionami.
– Wiem, że ci bardzo zależy na znalezieniu tego
Awran – wyszeptał. – Nie ma go jednak na mapie. Mam za to inny pomysł. Sądząc
po naszym położeniu, znajdujemy się blisko morza, wyspy Esrin. Tamtejsza
królowa może ci pomóc odnaleźć ową miejscowość, gdyż ja, niestety, o jej
istnieniu nie słyszałem i nie zaprowadzę cię tam. A ona posiada odpowiednią
wiedzę… Jednakże, jeżeli zdecydujesz się złożyć jej wizytę, będziesz w pałacu
pozostawiona samej sobie. Na tę wyspę wstęp mają jedynie kobiety. Nie wolno ci
też pod żadnym pozorem wejść do wody, gdyż wtedy już nigdy z niej nie
wyjdziesz. Umrzesz. I nikt ci wtedy nie pomoże – wyjaśnił z powagą w oczach. –
Popłyniesz łódką… O ile, oczywiście, się zgodzisz.
Skinęła głową, przystając na jego propozycję, i
narzucając ręce na jego szyję.
Wyspa ginęła w oparach gęstej, mlecznej mgły,
która znacznie utrudniała widoczność. Bezimienna widziała jedynie słaby zarys cumującej
przy brzegu łódki. Dostrzegała także rosnące tutaj źdźbła trawy, poruszane
przez wiatr. Nie miały jednak one zwykłej, zielonej barwy, tylko szarą. Kolor
popiołu. Dość tego, zganiła samą siebie. Dość tych ponurych myśli, to w niczym
nie pomoże.
– Co tutaj robicie? To nie miejsce dla takich jak
wy. - Usłyszała głos niewysokiej, szczupłej kobiety, która stała na dziobie
łodzi.
– A więc to ty pomagasz ludziom przeprawić się na
wyspę Esrin. – Powietrze przeciął gładko głos Dawida, który wziął na siebie
ciężar rozmowy. Zresztą jego dziewczyna i tak by się nie mogła odezwać.
– Owszem, ale nic ci do tego. Nie masz tam prawa
wstępu – brzmiała odpowiedź.
– A ona? – Ruchem głowy wskazał Bezimienną.
– No cóż… – Kobieta przechyliła na bok głowę,
taksując dziewczynę wzrokiem. – Mogłaby. Czysto teoretycznie.
– A praktycznie? – zripostował.
– Musiałabyś mieć naprawdę ważną sprawę, żeby
nalegać na dostanie się tam i stanięcie przed obliczem królowej, bowiem właśnie
taki jest twój cel, prawda? A wstępu przed oblicze króla nie ma byle kto,
przecież wiesz. – Sterniczka zwróciła się do samej brunetki, choć najwyraźniej
wiedziała, że nie otrzyma w zamian od niej żadnego wypowiedzianego słowa. Kto
powiedział jednak, że nie można się porozumieć inaczej?
– Chodzi o pewne miasteczko… I o walkę dobra i
zła. To naprawdę ważne… Od tej sprawy może zależeć los ludzkości.
– I ja mam uwierzyć w takie banialuki? – żachnęła się
kobieta. Nagle jednak jej rysy zmiękły. – Przypominasz mi moją córkę, gdy była
w tym samym wieku…
– To zgodzi się pani?
– A co mi tam. Niech będzie… Musicie się jednak
liczyć z tym, że w pałacu nie pójdzie ci najlepiej i cię zwyczajnie wyrzucą,
nie wysłuchawszy, co masz do powiedzenia. Mogą cię nawet pochwycić strażniczki
i za zgodą władczyni wtrącić do więzienia. Możesz więc nie wrócić. Mówię to
tylko po to, żeby się upewnić, że znasz konsekwencje swojego czynu. Więc jak? Nadal
chcesz się przeprawić na drugą stronę? Na wyspę, znaczy się?
Przytaknęła jedynie, nie mogąc wypowiedzieć ani jednego
słowa. Spodziewała się w zasadzie podobnych słów, lecz mimo to postanowiła
wytrwać w swojej misji do samego końca. Nie mogła się przecież poddać tak
szybko! To zakrawało na tchórzostwo. A ona szczyciła się zawsze (no, prawie)
swoją odwagą. Poczuła, że dłoń Dawida obejmuje ją, odpędzając nieco zapadłe
nagle zimno. Wzdrygnęła się mimowolnie, wpatrując się wyczekująco w sterniczkę.
– Zatem chodź. – Mówczyni wyciągnęła do
czarnowłosej rękę. – Ty musisz tutaj zostać, przykro mi.
– Wiem o tym – stwierdził Dawid i odwrócił
Bezimienną na chwilę do siebie. – Bądź dzielna, kochanie. Powiedz im o
wszystkim i wracaj do mnie. Kocham cię. – Przyciągnął ją bliżej, zamykając w
silnym uścisku i całując. Odwzajemniła pocałunek, czując przebiegającą przez
całe ciało falę gorąca przemieszaną ze szczęściem. Jej dłoń dotknęła
ciemnobrązowych włosów Dawida.
– No już, dość tych amorów. – Kobieta wyraźnie się
niecierpliwiła.
– Kocham cię. – Chłopak puścił ją, posyłając w
kierunku łodzi. Obejrzała się na niego błagalnie.
– Też cię kocham – chciała wyszeptać, lecz
poruszyły się tylko jej usta. Nie mogła wydobyć z siebie nawet najlżejszego
dźwięku. W tej chwili, jak jeszcze nigdy dotąd, żałowała, że nie może przemówić
i okazać słowami swojej miłości. To niesprawiedliwe! Czemu akurat ja…
Przez jej głowę przemknęło dziwne uczucie, jakby
widziała Dawida po raz ostatni. Nie, to niemożliwe, pomyślała. Załatwię szybko
to, co powinnam, i wrócę do niego. Tak, dokładnie tak. Chwyciła się resztkami
sił tej wiary, choć jej szósty zmysł mówił coś wręcz przeciwnego.
Chwyciła szorstką, lecz silną dłoń sterniczki i
wskoczyła do łodzi, starając się nie ochlapać. Usiadła na wąskiej ławeczce,
dzielącej ów środek lokomocji na pół. Nie odrywała wzroku od szczupłej sylwetki
swojego chłopaka, która wciąż malała, by za chwilę zniknąć zupełnie.
Kiedy znajdowały się już bardzo daleko od brzegu, usłyszała
echo wystrzału. Zobaczyła cienie wokół zamazanej sylwetki swojego chłopaka. Dostrzegła,
że Dawid upada na trawę. Ranny? Martwy? Tego nie wiedziała, była za to pewna,
że dostał. Nieeeee! Chciała krzyczeć,
lecz nie mogła, nie potrafiła. Chciała wskoczyć do wody i płynąć do niego, lecz
pamiętała o jego ostrzeżeniu. Chciała w tej chwili przeklinać wszystko, że nie
została tam razem z nim i że nie ochroniła go. Pistolet przeciwko ostrzu? Nawet
jej chłopak nie dałby sobie w ten sposób rady. I faktycznie, nie dał.
A więc jej przeczucia się sprawdzały. Zacisnęła
dłonie w pięści, po jej twarzy spływały łzy wściekłości.
Łódka zagłębiała się coraz bardziej w mgłę, a
Bezimienna traciła wszystko, co kochała.
Pałac był ogromny i mienił się w słońcu wszystkimi
kolorami tęczy. Imponujące wieże i blanki wznosiły się ku niebu, zaś sam marmur
cieszył oczy. Panowała tu atmosfera zupełnie różna od tej, którą doświadczyła
Bezimienna wtedy, we mgle. Wszystko wyglądało na radosne, szczęśliwe. Zupełnie
inaczej, niż ona sama, którą wciąż dusił żal z powodu Dawida. Wiedziała jednak,
że nie mogła zrobić niczego, by mu pomóc. Mogła tylko siedzieć i bezradnie
przypatrywać się w walce. Po tym strzale i kilku następnych, które się wtedy
rozległy, nie miał szans przeżyć, zatem straciła go. Na zawsze. Widocznie to,
co piękne, nie może trwać zbyt długo. Ot, prawo natury. Gorzkie prawo natury.
Jednak trzeba się z tym pogodzić. Jest misja do wykonania, zaś Dawid z
pewnością by nie chciał, by jego dziewczyna się załamywała, tylko by wypełniła
swoje zadanie do końca, nawet i bez niego. Tak, tego się należy trzymać.
Niewysoka, czarnowłosa dziewczyna o szarych oczach
poprowadziła brunetkę długimi korytarzami prosto (?!) do drzwi sali
audiencyjnej. Patrzyła na Bezimienną ze współczuciem, którego ta nie znosiła,
lecz pokornie przyjmowała. Jej towarzyszka miała w sobie coś… królewskiego? Nie
umiała dokładnie tego określić, ale wyczuwała w niej pewną władczość.
Wzruszyła ramionami, wyrzucając z głowy tę
informację i stanęła przodem do pozłacanych drzwi, szykując się do wejścia do
komnaty.
– Powodzenia – szepnęła jej towarzyszka i
otworzyła przed nią drzwi.
~*~
Teraz widać, że naprawdę wróciłam, racja? xD Okej,
okej, dość tej radości. Rozdział uważam za udany, bardzo udany, choć błędy –
jak zwykle – mogą w nim się pojawić, za co z góry przepraszam. Ach, już ledwo
funkcjonuję z powodu późnej pory…
Rozdziały miały się pojawiać co tydzień, to prawda,
lecz akurat w następny piątek nie ma mnie w ogóle w domu, więc rozdział ukaże
się najprawdopodobniej za dwa tygodnie, może trochę później. Tak, ruszyłam
wreszcie cztery litery i dorobiłam sondę do ostatniego rozdziału oraz do tego (Do ostatniego - [KLIK], do poprzedniego znajdziecie w odpowiedniej zakładce).
Dodam jeszcze jedno: do końca TW zostały jeszcze może
ze cztery rozdziały + epilog, nie więcej. Tak mało? Ano, tak wyszło.
Ach, i za nowy szablon składam pokłony w stronę mojego kochanego Kundla - dziękuję. <3
No i – nie zabijajcie mnie, błagam. :<
Trzymajcie się ciepło i miłych wakacji -
Wasza Quarra
Ano widać, że wróciłaś ;D I to w jakim stylu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę dobry.
Widać, że tajemnice mnożą się i troją. Dawid robi się coraz bardziej interesującą postacią.
Ciekawa sprawa z tą znikającą nazwą.
Nie! No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że uśmierciłaś Dawida? To nie sprawiedliwe!
Ciekawe, co teraz spotka ją na tej wyspie.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
http://kwiat-smierci.blogspot.com/
Nikt nie powiedział, że będzie sprawiedliwe. D: No ale przypominam to, co mówiłam kilka tygodni temu: "Nothing is true, everything is permitted". To tak na marginesie. :D
UsuńRozdział jak zawsze bardzo dopracowany, za co wielkie brawa. Uśmiercenia Dawida za to nigdy ci nie wybaczę. :( Tak bardzo go lubiłam...
OdpowiedzUsuńZobaczymy co teraz wyniknie z tego spotkania z królową wyspy Esrin. No i mam nadzieję, że wyjaśnisz dlaczego nie można wchodzić do wody i z jakiego powodu na tej wyspie nie mogą przebywać przedstawiciele płci brzydkiej. :P
Wybaczysz, wybaczysz.:( Nie masz wyjścia! xD
UsuńHmm, o wchodzeniu do wody chyba pisałam, że może to zabić. A konkretniej to znajdujące się w niej substancje... Hmm, dziękuję, to pomysł na początek kolejnego rozdziału, przyda się :) Tak, ja mam je zaplanowane, aczkolwiek często ulegają drobnym modyfikacjom. Choć fabuła zasadniczo się nie zmieni.
Pozdrawiam serdecznie,
Quarraena ;)
Fajnie, ze wróciłaś. I to w jakim stylu! :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest rewelacyjny, jak zawsze pełen emocji i tajemnic.
Mnie się wydaje, że śmierć Dawida wyjdzie wszystkim na dobrze.
Ciekawi mnie też to spotkanie królowej wyspy. Jak przebiegnie? Jaka jest władczyni? Itd. Mam masę pytań, ale wiem, że na większość z nich odpowiedź znajdę w kolejnym rozdziale. :)
Pozdrawiam.
43 yr old Business Systems Development Analyst Florence Josey, hailing from Oromocto enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Sketching. Took a trip to Ha Long Bay and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à -Dos Steam Runabout "La Marquise". katalog
OdpowiedzUsuń